Kontrast oraz wielkość czcionki

Kamery Online

Aktualności

Rowerowy pielgrzym

10-05-2014
Rower już gotowy do drogi -... Z licznych pielgrzymek do... Z Ojcem Świętym na prywatnej...

Stefan Buś z Nowej Dęby skończył 73 lata. Od zimy przygotowuje się do rowerowej pielgrzymki do Rzymu. Będzie najstarszym uczestnikiem wyprawy na dwóch kółkach, podobnie jak podczas pielgrzymki do Lourdes czy Fatimy. - Człowiek tych wiosen trochę już ma, dlatego trzeba podziękować Ojcu Świętemu, że tak przy zdrowiu trzyma – mówi Stefan Buś.

 

     - Możemy przejechać nawet 1200 kilometrów, bo czasami są objazdy lub inne utrudnienia drogowe - zastrzega Stefan Buś. – Musimy tę odległość pokonać, bo taki jest nasz cel. Tym celem jest Watykan, gdzie uczcimy swojego Jana Pawła II teraz, kiedy został ogłoszony świętym. Wypada się pokłonić i podziękować za to, że tyle razy mogliśmy się z nim spotykać.

 

WRACA NA ROWER

     Wyprawa, którą organizuje ks. Mariusz Nowak z Katolickiego Klubu Sportowego „Alpin” z Rzeszowa rusza piątego lipca i potrwa 21 dni. Jeszcze nie wiadomo, jak liczna będzie grupa. Ksiądz zbiera zgłoszenia. Na początku czerwca odbędzie się spotkanie organizacyjne. Pielgrzymka wyruszy z Rzeszowa, przez Słowację, Austrię i Włochy. Prawdopodobnie trasa tegorocznej wyprawy może zostać zmieniona. – Możemy wjechać do Padwy i Wenecji – planuje Stefan Buś. – Potem będzie Asyż i kierunek Rzym.

     Pan Stefan kilkakrotnie zastrzega, że z racji wieku planuje wyjazd, bo jak się ma tyle wiosen na karku, to wszystko może się zdarzyć. Z radością wspomina swoją pierwszą wyprawę, do Watykanu i Jana Pawła II, gdzie pojechał jako 60-latek. – Wtedy ksiądz organizator, który jest do dziś, powiedział mi, że jestem za stary – wspomina mężczyzna. – Udało się dojechać. Otworzyłem księdzu oczy, że młodzi ludzie, często nie jeżdżą konsekwentnie i na trasie wsiadają do autobusu. Dlatego, my starsi mobilizujemy młodych.

     Do Rzymu Pan Stefan na rowerze dojechał już siedmiokrotnie. To były wyjątkowo trudne wyprawy, bowiem po przyjeździe na kamping, nie odpoczywał, jak pozostali uczestnicy wyprawy. Wspólnie z pomocnikami piekł chleb i bułki dla uczestników pielgrzymki. – To była ciężka praca, bo nie mieliśmy porządnego mieszadła, ciasto należało wyrabiać ręcznie – wspomina. - Potem kupiłem niewielkie mieszadło w Niemczech, ale też był z nim problem, bo na polu namiotowym nie było odpowiedniego zasilania. W końcu jakoś dostosowaliśmy urządzenie. Pieczywa na trasie nie piekę od wyprawy do Lourdes.

     W 2007 roku była wyprawa do Lourdes. Dwa lata później do Fatimy. – Mój ostatni wyjazd był w 2011 roku, kiedy Ojca Świętego wyniesiono z Katakumb na ołtarz Św. Sebastiana – przypomina Stefan Buś. – Jan Paweł II był już beatyfikowany.

 

CODZIENNE TRENINGI

     Pielgrzymka to ogromne wyzwanie. Pobudka o piątej rano, potem obowiązkowa msza, szybkie śniadanie i składanie namiotów. Wyjazd w trasę najpóźniej o godzinie 8.15.   – Chyba, że do pokonania mamy trasę powyżej 200 kilometrów, wtedy jest większa dyscyplina, i musimy wcześniej wyjechać – wyjaśnia Stefan Buś.

     Pan Stefan na tegorocznej trasie także nie będzie piekł pieczywa. Nie oznacza to jednak, że uczestnicy pielgrzymki nie skosztują jego razowca. - Jeszcze z księdzem nie rozmawiałem, ale przygotuję chleb razowy, który wystarczy nam na całą trasę – planuje właściciel piekarni.- Chlebek razowy ma to do siebie, że długo zachowuje trwałość, dlatego będziemy go jedli do samego Watykanu. 

Do wyjazdu Stefan Buś przygotowuje się od zimy. Korzystając z cięższego roweru, z szerszymi oponami przejechał 900 kilometrów. Kiedy warunki pogodowe poprawiły się przesiadł się na lżejszy rower, na którym wyjeździł kolejne 800 kilometrów. – Planuję przejechać jeszcze z półtora tysiąca kilometrów – podliczył. – Ze względu na mój wiek, muszę być bardziej wytrenowany od młodego człowieka, który ma więcej energii.

Trenującego Pana Stefana można minąć na dwóch trasach. Krótszej liczącej 32 kilometry prowadzącej z Nowej Dęby przez Jeziórko do Stalowej Woli i z powrotem. Czasami pokonuje trasę 60 kilometrową kiedy wyjeżdża w kierunku Majdanu Królewskiego, skręca na Durdy, Skopanie i Wolę Baranowską. 

 

NIEDOGODNOŚCI I OBAWY

     Tygodnie mijają nieubłaganie, dlatego Pan Stefan coraz częściej trenuje. Czego obawia się przed kolejną rowerową wyprawą do Rzymu? – Zimna i deszczu, bo to największy nasz wróg na trasie – mówi. – Pamiętam wyjazdy, kiedy jechaliśmy przy bardzo trudnych warunkach. Kiedy przyjeżdżaliśmy na kamping, człowiek chciał się tylko rozgrzać, a trzeba było obóz rozbijać. Dopiero, kiedy weszło się pod ciepły prysznic, człowiek był wybawiony.

     Mówiąc o trudnych, górskich odcinkach Stefan Buś szczególnie wspomina jedną z miejscowości w Austrii i tamtejsze wzniesienie. – Wyjeżdżamy na wysokość 3 tysięcy 600 metrów – przypomina. – Trzeba włożyć wiele wysiłku, żeby wjechać na szczyt, a potem wszystkich czeka karkołomny zjazd. Kąt nachylenia wynosi 25 procent. Robi wrażenie. Kiedy człowiek widzi z góry stromiznę, to odruchowo tyłek na rowerze ucieka do tyłu, żeby koziołka nie zrobić.

     Z Ojcem Świętym, na prywatnej audiencji w Pałacu Papieskim, Stefan Buś wraz z pielgrzymami spotkał się trzykrotnie. Za każdym razem wręczył mu kosz swojego pieczywa. - Podczas ostatniej pielgrzymki odważyłem się powiedzieć „Ojcze Święty pobłogosław ten chleb, upieczony z polskiej mąki, przez polskiego rzemieślnika, żeby go nikomu na świecie nie zabrakło” – wspomina Stefan Buś. – Ojciec Święty, mimo choroby zaklaskał. To było niesamowite przeżycie.

    Na koniec rozmowy pan Stefan poprosił, aby życzyć mu jednego. Dojechania do Watykanu. – Abyśmy mogli spotkać się z naszym Świętym Ojcem.

KLAUDIA TAJS

tajs@echodnia.eu 

 

RL/MM

Lista aktualności